„Psalm śpiewany u stóp Góry Ośmiu Błogosławieństw” (cz.III)
– Roman Brandstaetter
III
Ale ja
nie umiem żyć według Twojej prawdy.
Nie znajdziesz
bezpiecznego mieszkania
W mojej
słabej i tchórzliwej duszy.
W moim
domu grożą Ci klęski i powtórna śmierć.
Mój pokój
może w każdej chwili
Przeobrazić
się w pałac arcykapłana,
Twoją Golgotą
może być biurko, na którym piszę,
I łóżko,
na którym śpię,
I stół,
na którym kraję chleb.
Niebezpieczne
jest mieszkanie mojego smutku,
I niebezpieczne
jest mieszkanie
Mojej podświadomości.
Jest wieczór.
Schodzę do piwnicy
Po schodach
zarośniętych trującymi grzybami.
Czas pleśnieje
w pustych butelkach,
Które porzuciła
w nieładzie dłoń gospodyni,
Okrutnej
szafarki mojego losu.
Piszczą
szczury na wzgórzach drgających rupieci.
Oto jestem
cały, stojący twarzą w twarz
Z moimi
grzechami, które niekiedy nawet
– Tak mi
się przynajmniej wydaje
W godzinę
znieczulenia –
Nie są
grzechami,
Bo są
tylko ich projektem.
O Boże,
czy projekt myśli jest naprawdę myślą?
Czy projekt
czynu jest naprawdę czynem?
Czy projekt
zbrodni jest naprawdę zbrodnią?
Zamknęły
się bramy Igielnego Ucha.
Jeden mój
profil jest nocą, a drugi jest dniem.
Idę krawędzią
nocy, bo o moim obliczu
Świadczą
ciemności, szumiące jak gorzka trawa,
Której nigdy
nie skubią aniołowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz