„MATKA” – Karol Wojtyła
II
1. Prośba Jana
Fali serca, gdy cicho wzbiera za spojrzeniem,
nie obniżaj – o Matko – ani odmieniaj miłości,
ale w dłoniach przejrzystych tę samą falę przenieś
nie obniżaj – o Matko – ani odmieniaj miłości,
ale w dłoniach przejrzystych tę samą falę przenieś
na mnie.
On Ciebie
o to prosił.
Ja jestem rybak Jan. Tak mało jest we mnie
do kochania.
Jeszcze czuję: u brzegu jeziora – pod stopami drobniutki żwir –
Jeszcze czuję: u brzegu jeziora – pod stopami drobniutki żwir –
i nagle – On.
We mnie już tajemnicy Jego nie obejmiesz,
choć w myślach Twych snuł się będę łagodnie jak mirt.
choć w myślach Twych snuł się będę łagodnie jak mirt.
A jednak skoro On chciał, abym mówił do Ciebie "Matko" –
proszę, niechaj w tym słowie nic się dla Ciebie nie zmniejsza.
To prawda, że niełatwo zmierzyć głębokość słów,
których znaczenie całe On w nas oboje natchnął,
by w nich się utaiła cała miłość dawniejsza.
2. Przestrzeń, która w Tobie została…
W przestrzeń Twojego Syna, pierwszego Syna Twojego,
powracam często. Wówczas myśli biorą Jego kształt,
ale oczy pozostają puste –
na wargi słowa wracają te same,
którymi On się okrył, gdy z nami pozostać chciał.
Gdy więc te same słowa przestrzeń Jego ogarną
bardziej niż wzrok,
niż pamięć i serce – o Matko – znowu Go możesz mieć
Pochyl się ze mną i przyjmij.
Smak chleba ma Twój Syn –
A prócz tego smaku ma ciągle niewysłowioną treść.
I oto – przestrzeń Jego bardziej niż w szepcie mych warg,
bardziej niż w myślach, we wzroku, w pamięci –
czy także bardziej niż w chlebie? –
zapamiętana jest w twoich ramionach, przytulona główką
do
twych bark,
bo przestrzeń ta w Tobie została, bo ona wzięta jest z Ciebie.
I nigdy pustką nie świeci. Tak bardzo zaś w Tobie jest,
że gdy już w drżących palcach łamałem chleb,
by podać Matce –
stanąłem na chwilę zdumiony,
bo całą tę prawdę ujrzałem przez jedną w Twych oczach łzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz