„Weronika” – Karol Wojtyła
1.
Wciąż we mnie się przeobraża zawartość powszednich
dni,
wciąż szuka ujścia jak rzeka,
własnym swoim ciężarem przyciśnięta do dna
–
tędy wciąż upływa ziemia, powszednie dni
zostają:
pomiędzy mną a ziemią jest ciągłość zarazem
i „hiatus”,
najciekawsze pęknięcie wszechświata,
który może nie szuka spełnienia,
lecz ja, człowiek, muszę go szukać,
jak rzeka ujścia.
W tym szukaniu przeobraża się wciąż zawartość
powszednich dni
– ujściem jest myśl?
(…)
Przez myśl świat nie uchodzi w krainę samych
znaczeń,
nie uchodzą zwierzęta ni ludzie, kwiaty w
wazonach
czy też kwiaty na łąkach ludzkiego osamotnienia
ani krople krwi na czole umęczonego człowieka
–
kraina znaczeń rozpościera się w poprzek
niedocieczonej miłości,
stanowi stopień do niej!
i wstęp.
4.
Tutaj czekam na twoje dłonie
pełne codziennych poczynań,
tutaj czekam na twoje dłonie
trzymające zwyczajne płótno.
W krainę najgłębszych znaczeń
wnieś twe ręce, Weroniko –
wnieś twe ręce
i dotknij twarzy człowieka.
5.
(Nie pragniesz ani przez chwilę,
by twój uczynek nazwano nie-codziennym;
gdybyś zapragnęła, już nie byłby to
uczynek ten sam.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz