"Chodźcie i zobaczcie..." J 1,39a

"Chodźcie i zobaczcie..." J 1,39a
"Chodźcie i zobaczcie..." J 1,39a

Życie jest wielkim darem Bożym,

jak chcesz je wykorzystać?

Pomyśl, Pomódl się i Podejmij decyzję!!!

bł. ks. Jakub Alberione

…wspieramy Cię naszą modlitwą i posługą…
UCZENNICE BOSKIEGO MISTRZA

niedziela, 6 października 2013

Wiersze

"Kuszenie na pustyni" – Roman Brandstaetter

Człowiek codziennie wychodzi na pustynię
I nie zna granic tej pustyni.
I codziennie kuszony jest człowiek,
I nie zna granic tej pokusy.
I codziennie walczy ze złem,
I nie zna granic tego zła.
(…)
Kusi mnie myśl o ateizmie
(…)
Zaczynam wierzyć, że nie ma nagrody
Za dobre uczynki i kary za grzechy,
Że wszystko jest przypadkiem,
Że Bóg jest tak samo bezlitosny i bezsilny
Jak ja.

Kusi mnie myśl o powszechnej negacji
I kusi mnie myśl o powszechnym szaleństwie.
Dlatego gdy przyszły do mnie kości Azazela,
Zamieniłem moje kamienie w chleb,
A potem skoczyłem ze szczytu świątyni
W dolinę Cedronu, w sieć,
Którą rozciągnęli pode mną
Cyrkowcy w szkarłatnych frakach,
A potem złożyłem im pokłon
I panowałem
Nad królestwami ziemi.
Uczyniłem to wszystko, ponieważ
Pragnąłem dowodów mojego istnienia
W godzinę pokusy.

Albowiem prawdą jest,
Że nie dążę do Boga,
Ale chcę być bogiem,
Śniadym jak noc z kości słoniowej.
(…)
Wszyscy mnie opuścili.
Tylko Bóg codziennie zsyłał znaki,
Ale były one dla mnie bezużyteczne,
Gdyż nie umiałem ich odczytać.
Z początku tym znakiem była choroba,
A potem był nim śpiew znużonych żołnierzy
Nad studnią psalmów. Aż wreszcie pewnej nocy
Znalazłem starą gazetę, w której leżała zmięta
Reprodukcja krzyża. Lecz zamilcz, serce.
Szczegóły pozostaw niebiosom i żonie.

I wtedy zrozumiałem,
Że chleby, które stworzyłem
Z kamieni pokusy,
Nigdy nie zaspokoiły mojego głodu,
Że mój lot z krużganku świątyni
Na niebezpiecznych rękach cyrkowców
Był tylko złudzeniem,
Że królestwo,
Które otrzymałem w darze,
Było tylko uschniętym fletem.

I wtedy zobaczyłem, jak w Twojej komnacie
Gasną powoli kandelabry. Twój cień
W kształcie kosmosu przesuwał się po ścianie
I zbliżał się ku mnie
W niewidzialnych dźwiękach poezji,
Tej muzyki filozofii,
Którą skomponowali
Harfiści i apostołowie.
Ale byłem wtedy jeszcze
Jak znużona jaszczurka,
Wygrzewająca się na pustych schodach.
Wystarczył Twój krok,
Bym krył się przed Twoim obliczem,
Boże,
Głęboki jak smutek
Człowieka zanikającego.

Niech już minie ten wieczór pustynny
Wraz ze zwątpieniem i demonami.
(…)
Bo ja pragnę, Boże, na przekór
Wszystkim zwątpieniom i pokusom,
W godzinę mojej śmierci,
Gdy już nikogo nie będzie
Między mną a Tobą,
Spocząć
W Twoim spojrzeniu,
Pod lukiem rodzynkowego domu
Moich przodków,
Którzy jak koniki polne
Śpiewają pod świętymi księgami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz