"Chodźcie i zobaczcie..." J 1,39a

"Chodźcie i zobaczcie..." J 1,39a
"Chodźcie i zobaczcie..." J 1,39a

Życie jest wielkim darem Bożym,

jak chcesz je wykorzystać?

Pomyśl, Pomódl się i Podejmij decyzję!!!

bł. ks. Jakub Alberione

…wspieramy Cię naszą modlitwą i posługą…
UCZENNICE BOSKIEGO MISTRZA

czwartek, 6 lutego 2014

Światło Słowa Bożego


PIĄTEK IV TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

Z Ewangelii według świętego Marka (Mk 6,14-29)
Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: „Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”. Inni zaś mówili: „To jest Eliasz”; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: „To Jan, którego kazałem ściąć, zmartwychwstał”. Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?” Ta odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

KOMENTARZ
            Czytając dzisiejszą Ewangelię mogłoby się pozornie wydawać, że Jan Chrzciciel jest w rękach ludzi, a nie Boga, bo przecież jego śmierć zależała od błahej rzeczy, jaką jest obietnica Heroda podczas urodzin. W rzeczywistości jednak Bóg cały czas czuwał nad Janem, i był z nim. Co świadczy o tym fakcie? To, że Jan został zabity nie wcześniej jak dopiero po wykonaniu swej misji oraz że do końca pozostał wierny prawdzie i swojemu posłannictwu. Wytrwanie w wierności nie jest bowiem jedynie jego własną zasługą, ale darem Bożej łaski, która w nim działała. Bóg czuwa nad naszym życiem także wtedy, kiedy zewnętrznie zdaje się wydawać, iż znalazło się ono w rękach ludzi. Bóg chroni nasze życie, ale nie oznacza to wcale że uchroni nas tu na ziemi od trudów, krzywd, niesprawiedliwości itp. On bowiem chroni nasze życie wieczne, tzn. chroni nas w tym ziemskim życiu od wewnętrznego odłączenia się od Niego, jak uchronił św. Jana Chrzciciela.
Jan – dzięki Bożej łasce – był człowiekiem prawym i wolnym duchowo. Pozostał wolnym, chociaż został zamknięty w wiezieniu, ponieważ żył w prawdzie. On uczy nas dziś czym jest życie w prawdzie: to świadczenie o niej na zewnątrz, demaskowanie wszelkiego fałszu, każdego kłamstwa, każdego odchodzenia od prawdy w myśleniu, postępowaniu czy pragnieniu. Prawda jest niezmienna: jest nią Bóg i każde Jego słowo. Wszystko, co nie zgadza się z Nim w moim życiu czy też życiu kogokolwiek innego jest kłamstwem i prowadzi do zniewolenia. Ile zatem jesteśmy gotowi oddać za wierność Prawdzie, którą jest Jezus Chrystus? Czy mamy odwagę żyć zgodnie z tą Prawdą, nawet za cenę oddania życia fizycznego? Jan miał taką odwagę. Przecież wystarczyłoby, żeby przestał upominać Heroda, a uniknąłby śmierci. Czy jednakże owe uniknięcie śmierci byłoby rzeczywistym ocaleniem życia? Nie, ponieważ każdy, kto będzie chciał je ocalić, straci je i jedynie ten, kto odważy się je stracić dla Boga i Jego Ewangelii, ten je ocali (por. Mk 8,35-36).
Jan – dzięki swej wierności Prawdzie – był dla Heroda darem Bożego miłosierdzia. Obecność Jana była w rzeczywistości wołaniem Boga skierowanym do Heroda. Bóg przecież miłował Heroda i walczył o jego zbawienie, bo również on był Jego dzieckiem. Słowa Jana budziły w Herodzie niepokój, ale on nie podążył do źródła tego niepokoju lecz pozwolił, aby zwyciężyło w nim pożądanie wobec żony swego brata. Potem, kiedy Herod miał wyrazić pozwolenie na ścięcie Jana, odczuł smutek, ale zwyciężył w nim wzgląd na ludzką opinię i uczynił to, co wypadało uczynić w oczach ludzi. Być może i dla mnie drugi człowiek, który mówi mi trudną prawdę o mnie jest darem Bożego miłosierdzia. Jakie słowa moich bliźnich rodzą we mnie niepokój? Czy odkrywam jego źródło? Kiedy pojawia się we mnie smutek i co z nim czynię? Jak wzgląd na opinię innych wpływa na moje decyzje? Komu wolę się podobać: Bogu czy ludziom? …


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz