„Dzień powszedni w
Nazarecie” – Roman Brandstaetter
Siedzimy,
mieszkańcy Nazaretu,
Przed
domami
I
zajadamy winogrona.
Nie
umiemy żyć w utajonym czasie.
Nasze
medytacje są płytkie i krótkie
I nie
trwają dłużej od tego wieczoru,
Który
teraz zapada nad Galileą.
Jesteśmy
nie przygotowani
Do
tego, co czynimy i piszemy.
Nasze
czyny i słowa
Są figurami
rysowanymi w powietrzu.
A jeżeli
nasze drzewa obficie rodzą,
Nie jesteśmy
godni
Ich doskonałej
dojrzałości.
Żyjemy na
powierzchni naszej egzystencji
Jak pływające
ślimaki,
Dlatego
nie wzbudzimy z kamieni
Synów Abrahamowych.
A obok
nas, za rogiem ulicy,
W białym
domu o płaskim dachu
Czuwa czas
utajony.
Wschodzi
ranek.
Marya
słyszy modlitewny głos żaren.
Wówczas
niskim, lecz przeciągłym głosem
Wielbi Boga
I raduje
się w Bogu,
Który łaknących
obdarzył chlebem,
Bogaczy
z niczym odprawił,
A sługę
swego , Izraela,
Przygarnął
do siebie, według słów swoich,
Wypowiedzianych
do patriarchy.
Marya
krząta się po izbie
I wzdycha
z ulgą,
Albowiem
dni płyną spokojnie,
A Jej
Syn, jaskółczy
Młodzieniec,
Chodzi do synagogi,
Czyta księgi Prawa,
Pracuje przy warsztacie
ciesielskim
I hebluje drzewo.
Tylko, gdy dwie deski
Układa na krzyż
I zbija je gwoździami,
Marya niespokojnie odwraca głowę
I nic nie mówi, i udaje,
Że zmywa naczynie.
Ale pewnego dnia
Jezus, siedząc przy stole,
Pogładził złotą brodę,
Jak było w zwyczaju izraelskich
młodzieńców,
Zanim podejmowali ważne
postanowienie.
Marya zadrżała,
Ale nie podniosła się z krzesła
Nawet wówczas, gdy Jej Syn
Wstał od stołu i począł w
milczeniu
Wiązać sandały u nóg.
Po szybkim i niecierpliwym
wiązaniu
Poznała,
Że skończył się czas
Przygotowania.
A my
zajadamy winogrona
I nieruchomi,
jak posągi
Fałszywych
bogów, patrzymy
Na biały
dom o płaskim dachu
I na
zasłonę z palmowych liści,
Poruszoną
dłonią
Zamyślonego
Młodzieńca,
Który poszedł
Drogą niezabliźnioną,
Drogą kadzidlaną,
Drogą królewską,
Wzbudzić
Synów Abrahamowych
Z kamieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz