„Modlitwa nad Morzem Sitowia” – Roman Brandstaetter
Panie, Morze
Sitowia jest granicą
Naszych
ludzkich możliwości.
Dalej iść
nie możemy.
Wrócić nie
możemy.
Stoimy nad
jego brzegami
Przerażeni
łoskotem
Zbliżających
się wojsk.
Już słyszymy
krzyk oszczepników.
Za chwilę
łucznicy napną cięciwy
I spadną na
nas pierzaste strzały
Jak chmura
drapieżnych ptaków,
Ratuj nas!
Uczyń cud!
Niech się
rozstąpi Morze Sitowia,
Byśmy mogli przejść suchą nogą
Między prostopadłymi ścianami
Wzburzonego żywiołu
Na przeciwległy brzeg ocalenia.
A jeżeli cud nie nastąpi?
A jeżeli ulegniemy zagładzie?
Pocieszamy się myślą,
Że zagłada nasza
Będzie także cudem,
Którego sens zrozumiemy
Dopiero na dnie morza,
Uwikłani
W podwodne krzaki i zarośla.
W Twoją wieczność uwikłani,
Panie.
Byśmy mogli przejść suchą nogą
Między prostopadłymi ścianami
Wzburzonego żywiołu
Na przeciwległy brzeg ocalenia.
A jeżeli cud nie nastąpi?
A jeżeli ulegniemy zagładzie?
Pocieszamy się myślą,
Że zagłada nasza
Będzie także cudem,
Którego sens zrozumiemy
Dopiero na dnie morza,
Uwikłani
W podwodne krzaki i zarośla.
W Twoją wieczność uwikłani,
Panie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz