PIĄTEK XXVI TYGODNIA
ZWYKŁEGO – św. Franciszka z Asyżu
Z Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 10,13-16)
Jezus powiedział: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał”.
KOMENTARZ
Dziś Pan Jezus mówi swoje biada do miast, które były świadkami wielu Jego
cudów. Dlaczego biada im? Biada, ponieważ pomimo tylu cudów nie nawróciły się, a
dosłownie – z jęz. greckiego – nie zmieniły myślenia. Tymczasem wszystkich
czeka sąd i wówczas od tego, komu wiele
dano, wiele wymagać się będzie.
Każdego dnia
jesteśmy świadkami największego na świecie cudu: Eucharystii. Pan czyni chleb i
wino swoim Ciałem i Krwią. Bóg jest z nami w Najświętszym Sakramencie i stąd
oświeca, daje zwycięstwo nad złem i wszelką łaskę. Przykład owych miast pokazuje,
że serca i umysły mogą pozostać zamknięte na łaskę Pana, że można ją przyjmować
jedynie zewnętrznie i w swej wolności nie pozwolić, aby nas wewnętrznie
przemieniła, aby zmieniła nasze myślenie i nasze działanie, aby zwróciła nasze
serca pełniej ku Bogu. Można być zatwardziałym w swoim myśleniu, działaniu i
odczuwaniu. Tymczasem celem cudów nie jest jedynie zewnętrzne dobro, nie jest
poprawa zewnętrznej sytuacji ludzi, ale dobro wewnętrzne: nawrócenie. W
cudach Bóg objawia swe oblicze, ukazuje swą dobroć i miłość, aby tą miłością
pociągnąć ludzi do siebie. A jednak można doświadczyć cudów i nigdy nie spotkać
się osobiście z ich Dawcą. Można. Wówczas prawdziwie biada nam.
Owo Jezusowe „biada”
kierowane dziś do każdego z nas płynie z Jego cierpiącego serca. Serce Zbawiciela
jest pełne troski o swych braci i pełne lęku o ich zbawienie. Tak, Bóg drży o nasze
zbawienie, bo nie szczędzi nikomu swej łaski, a często nie znajduje owoców
nawrócenia. On widzi, że siekiera jest
już przyłożona do korzenia drzew i każde drzewo, które nie wydaje dobrego
owocu, zostanie wycięte i w ogień wrzucone (por. Łk 3,8-9). Bóg nie chce naszej zagłady. Cóż jednak więcej
może On jeszcze uczynić abyśmy uwierzyli, że Bóg jest Miłością i tej miłości
zawierzyli? Cóż może uczynić, skoro wszystko już się dokonało, skoro oddał za
nas własne życie i zostawił w Eucharystii uobecnienie swej ofiary?
W tym wypowiadanym
„biada” Chrystus jest jak nasz najlepszy przyjaciel, który widząc
niebezpieczeństwo ostrzega tego, na kim mu zależy. Wróg i ten, kto jest
fałszywym przyjacielem milczy, aby spotkało nas zło. Może czasem wolelibyśmy słyszeć
jedynie miłe słowa, ale Ewangelia nie jest „miłą nowiną”, ale „dobrą nowiną”.
Bóg pragnie nie naszego miłego samopoczucia, ale największego dobra: zbawienia.
Pan Jezus nie mówi o sądzie, aby nas straszyć, ale by nas pobudzić do dobrego
wykorzystania czasu. Mówi o sądzie, bo jest to przyszła rzeczywistość, od której
nikomu nie uda się uciec. Ile jeszcze mamy czasu nim jej doświadczymy, nie
wiemy. Póki żyjemy na ziemi jest dla nas czas miłosierdzia i możliwość zmiany
myślenia i postępowania. Śmierć odbierze nam tę możliwość. Jak zatem jest z
moim nawróceniem? Łaska Pana nie przestaje na mnie spływać, otrzymuję ją
nieustannie. Czy zatem nieustannie zmieniam myślenie, czy trwam w ciągłym
nawracaniu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz