MYŚLĄC OJCZYZNA – Karol Wojtyła
MYŚLĄC OJCZYZNA…
Ojczyzna - kiedy myślę - wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega
ku innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam... gdy myślę Ojczyzna - by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Pytam wciąż, jak go pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą
wypełnia.
GDY DOKOŁA MÓWIĄ JĘZYKAMI...
1. Gdy
dokoła mówią językami, jak narastały pokolenia, wnosząc do skarbca swej ziemi
rzeczy stare
i nowe -
Ziemia stała
się łożyskiem świateł zapalanych głęboko w ludziach, płynęły wciąż jednakowo te
same rzeki i wciąż na nowo opływał ziemię strumień mowy wzbierający historią.
Wody rzek
zbiegały ku dołowi, strumień mowy dążył stronę szczytu.
Szczytem był
każdy człowiek wyrastający z tej ziemi i każdy nim jest –
równocześnie
szczyt wznosi się ponad każdym i ponad wszystkimi, wznosi się coraz stromiej i
coraz głębiej zapada w sumienia.
2. Gdy
dokoła mówią językami, dźwięczy pośród nich jeden: nasz własny. Zagłębia się w
myśli pokoleń i ziemię naszą opływa, i staje się dachem domu, w którym jesteśmy
razem –
poza nim dźwięczy
rzadko –
(w grupach
ludzi, którzy mówią wokoło, jakby wyspy opłynięte oceanem powszechnej ludzkiej
mowy, nie znajduję własnej fali) –
nie rozszerzyły się zasoby mej ziemi; jeśli nawet
odpłynęła mowa, to żeby zanikać powoli w wysychających łożyskach –
nie podjęły mowy moich ojców języki
narodów, tłumacząc „za trudna” lub „zbędna” – na wielkim zgromadzeniu ludów
mówimy nie swoim językiem.
Język własny
zamyka nas w sobie: zawiera, a nie otwiera.
3. Tak
zwarci wśród siebie jedną mową, istniejemy w głąb własnych korzeni, czekając na
owoc dojrzewań i przesileń.
Ogarnięci na
co dzień pięknem własnej mowy, nie czujemy goryczy, chociaż na rynkach świata
nie kupują naszej myśli z powodu drożyzny słów.
Czyż nie żywimy
pragnienia głębszej jeszcze wymiany?
Lud żyjący w
sercu własnej mowy pozostaje poprzez pokolenia tajemnicą myśli nie przejrzanej
do końca.
SŁYSZĘ JESZCZE DŹWIĘK KOSY...
Ojczyzna –
kiedy myślę – słyszę jeszcze dźwięk kosy, gdy uderza o ścianę
pszenicy,
łącząc się w
jeden profil z jasnością nieboskłonu.
Lecz oto
nadciągają kosiarki, zapuszczając do wnętrza tej ściany
i dźwięków
monotonię i ruchów gwałtowne pętle, i tną...
DOCIERAM DO SERCA DRAMATU...
1. Poza mową
otwiera się przepaść. Czy jest to niewiadoma słabości, jakiej doświadczyliśmy w
ojcach naszych i dziedziczymy w sobie?
Wolność stale
trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać. Przychodzi jak dar, utrzymuje się
poprzez zmaganie. Dar i zmaganie wpisują się w karty ukryte, a przecież jawne.
Całym sobą płacisz
za wolność – więc to wolnością nazywaj, że możesz płacąc ciągle na nowo siebie
posiadać.
Tą zapłatą wchodzimy
w historię i dotykamy jej epok:
Którędy
przebiega dział pokoleń między tymi, co nie dopłacili, a tymi, co musieli
nadpłacać? Po której jesteśmy stronie?
Nadmiar tylu
samostanowień czyż nie przerósł sił naszych w przeszłości? Czyż ciężarów
historii nie dźwigamy jak filar, którego pęknięcie nie zabliźniło się dotąd?
2. Ojczyzna:
wyzwanie tej ziemi rzucone przodkom i nam, by stanowić o wspólnym dobru i mową własną
jak sztandar wyśpiewać dzieje.
Śpiew
dziejów spełniają czyny zbudowane na opokach woli. Dojrzałością samostanowienia
osądzamy młodość naszą, czasy rozbicia i złoty wiek –
Osądziła
złotą wolność niewola.
Nosili w
sobie ów wyrok bohaterowie stuleci: w wyzwanie ziemi wchodzili jak w ciemna noc,
wołając „wolność jest droższa niż życie!”.
Osądziliśmy wolność
naszą sprawiedliwiej niż inni (podnosiła swój głos tajemnica dziejów): na
ołtarzu samostanowienia płonęły ofiary pokoleń – przejmujące wołanie wolności
silniejszej niż śmierć.
3. Czyż możemy
odrzucić wołanie, które rośnie w nas jakby nurt w za wysokich i zbyt stromych
brzegach?
Czyż możemy
mierzyć naszą wolność wolnością innych?
- zmaganie i
dar –
Wy, co wolność
waszą związaliście z naszą, przebaczcie!
I patrzcie!
– że wolność naszą i waszą odkrywamy ciągle na nowo jako dar, który przychodzi,
i zmaganie, którego wciąż nie dosyć.
REFREN
Kiedy myślę:
Ojczyzna, szukam drogi, która zbocza przecina jakby prąd wysokiego napięcia,
biegnąc górą – tak ona biegnie stromo w każdym z nas i nie pozwala ustać.
Droga
biegnie po tych samych zboczach, powraca na miejsca te same, staje się wielkim milczeniem,
które nawiedza co wieczór zmęczone płuca mej ziemi.
MYŚLĄC OJCZYZNA, POWRACAM W STRONĘ DRZEWA...
1. Drzewo
wiadomości dobrego i złego wyrastało nad brzegami rzek naszej ziemi, wyrastało wraz
z nami przez wieki, wrastało w Kościół korzeniami sumień.
Nieśliśmy
owoce, które ciążą i które wzbogacają. Czuliśmy, jak głęboko rozszczepia się pień,
choć korzenie wrastają w jeden grunt...
Historia
warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają zwycięstwa i
upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia...
Czyż może
historia popłynąć przeciw prądowi sumień?
2. W którą stronę
rozgałęził się pień? W którą stronę podążają sumienia? W którą stronę narasta
historia naszej ziemi? Drzewo wiadomości nie zna granic.
Granicą jest
tylko Przyjście, które zmagania sumień i tajemnice dziejów połączy w jednym
Ciele – i drzewo wiadomości zamieni w Źródło Życia wciąż wzbierające.
Lecz dotąd
dzień każdy przynosi to samo rozszczepienie w każdej myśli i czynie, z którego Kościół
sumień rośnie w korzeniach historii.
3. Obyśmy
nie stracili sprzed oczu tej przejrzystości, z jaką przychodzą ku nam
wydarzenia zbłąkane w niewymiernej wieży, w której człowiek jednakże wie, dokąd
idzie. Miłość sama równoważy los.
Obyśmy nie
rozszerzali wymiarów cienia.
Promień światła
niechaj pada w serca i prześwietla mroki pokoleń. Strumień mocy niech przenika
słabości.
Nie możemy godzić
się na słabość.
4. Słaby
jest lud, jeśli godzi się ze swoja klęską, gdy zapomina, że został posłany, by
czuwać, aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy
historii.
Oto liturgia
dziejów. Czuwanie jest słowem Pana i słowem Ludu, które będziemy przyjmować ciągle
na nowo. Godziny przechodzą w psalm nieustających nawróceń: Idziemy uczestniczyć
w Eucharystii światów.
5. Więc
schodzimy ku tobie, ziemio, by poszerzyć cię we wszystkich ludziach – ziemio naszych
upadków i zwycięstw, która wznosisz się we wszystkich sercach tajemnicą paschalną.
– Ziemio,
która nie przestajesz być cząstką naszego czasu.
Ucząc się nowej
nadziei, idziemy poprzez ten czas ku ziemi nowej. I wznosimy ciebie, ziemio
dawna, jak owoc miłości pokoleń, która przerosła nienawiść.
Kraków 1974 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz