WTOREK XXX TYGODNIA ZWYKŁEGO
Z Ewangelii według
świętego Łukasza (Łk 13, 18-21)
Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z
czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i
posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki
powietrzne gnieździły się na jego gałęziach». I mówił dalej: «Z czym mam
porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i
włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».
KOMENTARZ
Zaiste, cierpień teraźniejszych – jak mówi dziś św. Paweł – nie można stawiać na równi z chwałą, która
ma się w nas objawić. To tak, jak obumierania ziarna nie można stawiać na
równi z chwałą dojrzałego kłosa, pełnego złotych ziaren lub tak, jak obumierania maleńkiego
nasiona nie można równać z wielkim drzewem, które potem z niego wyrosło. Kto
bowiem patrząc na łany kłosów pełnych ziaren, myśli o tych dużo wcześniej zasianych
ziarnach, które dla nich obumarły w ciemności ziemi? Lub kto patrząc na bujne konary
rozłożystych drzew, kieruje swą myśl ku nasionom, z których te drzewa wzięły swój początek?
My również, kiedy objawi się w nas chwała dzieci Bożych, nie będziemy myśleć o
cierpieniu, które dziś znosimy, aby ona mogła się objawić.
Ziarno musi obumrzeć, aby wydało plon, zaczyn musi
rozpuścić się w cieście, aby je zakwasić i tak samo jedynie ten, kto straci
swoje życie, ocali je. Potrzeba, aby stary człowiek ze swym czysto ziemskim myśleniem,
działaniem i pragnieniami w każdym z nas nieustannie obumierał i objawiał się w
jego miejscu nowy człowiek: Jezus Chrystus, a więc Jego myśli w naszym umyśle,
Jego czyny w naszej woli i Jego uczucia w naszym sercu, tak jak dokonało się to
w życiu św. Pawła Apostoła (por. Rz 6,1-14; Ga 2,20). Ci, co idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew –
jak mówi dzisiejszy psalm – powrócą z radością niosąc swoje snopy. Taka jest
droga Jezusa, Boskiego Mistrza. Innej drogi do królestwa Bożego nie ma i nie
będzie.
Każdy z nas jest ziarnem królestwa Bożego i jego
zaczynem. Ale to Bogu pierwszemu zależy, aby przyszło Jego królestwo. Ani
ziarno, ani zaczyn nic nie mogą same z siebie. Musi być KTOŚ, kto ziarno posieje i musi być KTOŚ, kto zaczyn włoży do
ciasta. Pozwolić wziąć się dłoniom Boga i zasiać tam, gdzie On chce, pozwolić,
aby te dłonie włożyły mnie w miejsce, które On wybierze, to najwięcej ile
możemy zrobić. Początkowo wydaje się to proste, bo te dłonie nas niosą i
ich ciepło daje nam poczucie bezpieczeństwa. Ale w naszym życiu – tak jak
w życiu każdego ucznia Jezusa –
przychodzi taki czas, że Bóg musi nas oddać "ziemi", temu miejscu, które wybrał i
już nie czujemy ciepła Jego dłoni, nie widzimy Jego oczu patrzących na nas z
miłością. Pojawia się ciemność i jakaś nowa, inna samotność. Ciemność i
samotność konieczna by dojrzeć i wydać owoc, by zajaśnieć chwałą dziecka
Bożego. To nie jest opuszczenie. Jesteśmy przecież zasiani na Jego polu i dla
Jego oczu każda ciemność jest jak światło, a ręce Jego nie przestają się
troszczyć o zasiane ziarno. Bóg jest obecny, choć zupełnie inaczej. Wtedy
jesteśmy najbliżej Syna, który obumierając jak ziarno pierwszy skosztował
samotności i ciemności. Wtedy jesteśmy najbliżej Pana, który rozjaśnił
ciemności światłem swego Zmartwychwstania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz